2012-10-19

Rozdział ósmy: Co wydarzyło się we Frankfurcie, zostaję w...


Channel wyszła z toalety, na policzku miała namalowaną flagę Niemiec. Weszła na stadion w Frankfurcie. Był ogromny, ale nie tak ładny, jak stadion w Madrycie.
-Za kilka minut rozpocznie się mecz Niemcy- Portugalia!- krzyczał jakiś dziwny facet do mikrofonu. Channel nie wiedziała, jak powinna ubrać się na mecz, bo był to jej dziewiczy raz. Wszystkie mecze oglądała w telewizji. Jednak musiała coś ubrać. Postawiła na szaro-białą- czarną  bluzkę z Marilyn Monroe i dżinsy z dziurami na kolanach. Włosy zostawiła rozpuszczone, żeby mogły tańczyć na wietrze. Na nogi założyła koturny. Swoje miejsce znalazła bez problemu. Siedziała w śród kibiców niemieckich. Między jakąś kobietą z dziećmi a jakimś mężczyzną. Umiała j. niemiecki do perfekcji, więc wszystko rozumiała.
-Wszyscy gotowi?! Przywitajmy obydwie drużyny oklaskami!- krzyczał ten sam facet do głośników. Nagle wszyscy na trybunach wstali i podnieśli krzyk oraz klaskali w rytm, a w tym samym czasie na murawę wbiegli piłkarze. Channel musiała się dostosować do tych zachowań. Uśmiechała się sztucznie, bo nie wiedziała co się wydarzy. Zamówiła sobie kawę, którą prawie rozlała, widząc Mesuta, rozgrzewającego się na boisku. Nie był uśmiechnięty. Wyglądał na skoncentrowanego. Potem były hymny, najpierw portugalski a później niemiecki. Jak to bywa na meczu: pierwszy hymn gości a dopiero później gospodarzy. Channel już prawie w czuła się w klimat, a siedziała tam tylko dlatego, że przeczytała wpis piłkarza na portalu społecznościowym. Była taka zafascynowana i z szokowana jego uczuciami, że nie umiała spać w nocy. Musiała go znowu zobaczyć. Jakoś dopisało jej szczęście znalazła jeszcze bilety na ten mecz i samolot, i była gotowa (na wszystko).
-Halo? – odebrała, zaspanym głosem Marina w środku nocy.
-Hej Marina. – Channel leżała na plecach.
-Hej. Wiesz, która jest godzina? – Marina ziewnęła do słuchawki.
-Tak, wiem. Sorry, ale nie umiem spać.
-Właśnie słyszę. – zachichotała.
-Mam do ciebie sprawę. – Channel położyła się na brzuchu.
-No?
-Chodzi o to, że nie mam z kim iść na mecz.
-Jaki?
-Piłki nożnej.
-Ooo. Kiedy jest?
-Jutro.
-No to pogadamy jutro. – Marina już chciała odłożyć słuchawkę.
-Zaczekaj! On jest w Niemczech.
-Kto? – była słychać, że Marina prawie śpi.
-Ten mecz. Dokładnie to w Frankfurcie.
Po dłuższej ciszy, wreszcie odpowiedziała.
-Aaa. To wszystko zmienia, ale jutro nie mogę. Mam tyle roboty, że głowa boli. – znowu ziewnęła.
-Szkoda. – Channel trochę się zawiodła.
-Zadzwoń do Izki. Może będzie mogła, a co cię ciągnie tak na ten mecz? Co? – Instynkty Mariny już nie spały. Te instynkty, które zawsze wszystko wyczuwały.
-Zaprosił mnie ktoś... – Channel nie chciała do końca się przyznać.
„Cudowne chwilę przez pewną osobę”- przeszło jej przez myśl.
 -Okej... rozumiem. Sytuacja bez wyjścia. Strefa uczuć. – odchrząknęła.
-Hm... powiedzmy. Nie chcę zapeszyć. – Channel wiedziała co mówi.
-Jasne. Kochana, ja bym z Tobą na koniec świata poszła....
-Wiem. –Przerwała jej Channel.
-....nawet na biegun północny i jeszcze dalej...ale jutro naprawdę nie mam czasu. Baw się dobrze. – skończyła.
-Dzięki Marina. -  Nel zamknęła laptopa.
-Mam nadzieję, że kiedyś tego tajemniczego, faceta twoich uniesień poznam... – chichotała Marina.
-Ja też mam taką nadzieję. – Skończyła i pożegnała się. Odłożyła słuchawkę, a Marina mogła wrócić do krainy marzeń. Nie zadzwoniła do Izy, nie chciała jej fatygować. Postanowiła załatwić to sama. Siedziała na trybunach i cieszyła się, jak dziecko gdy zaczął się mecz. W tle leciała jakaś piosenka, gdy niemiecka drużyna kolejny raz już była przy piłce. Channel prawie wcale nie siedziała. Jak nie stała normalnie to skakała do nieba i wymachiwała rękami. Nawet przybiła piątkę z mężczyzną obok, była przecież atrakcyjną dziewczyną. Zapomniała o wszystkim. Świetnie się bawiła, tańczyła, śpiewała i klaskała. Nie rozumiała czemu nigdy wcześniej nie była na żadnym meczu. Gdy zaczęła się druga połowa, nagle lunął deszcz. Channel zawsze podobały się mecze, w których piłkarze musieli biegać w deszczu. Nigdy nie wiedziała dlaczego. Teraz sama by chętnie wystawiła twarz w stronę deszczu, żeby się ochłodzić po tak upalnym dniu oraz tym, że była w ciągłym ruchu. Dziennikarka uśmiechała się od ucha do ucha do jakichś nieznajomych twarzy. Cieszyła się, że wreszcie zrobiła coś dla siebie. Nie martwiła się, że drogo ją to kosztowało i że może jej nie starczyć na jedzenie na następny tydzień. Karmiła się miłością. Zakochiwała się nie świadomie w piłce nożnej, w sporcie, od nowa, od nowa i od nowa. Wpadała w to rozkładając ramiona. Piekły ją policzki. Deutschland Mannschaft przegrywał z Portugalią 2:1, ale wszystko mogło się jeszcze zmienić. Walczyli do samego końca. Wywalczyli wynik 4:2 , zremisował Schweinsteiger, później strzelił jeszcze Lahm i Mesut. Jego radość była taka widoczna, że Channel prawie wyskoczyło serce. Cmoknął palce wskazujące i podniósł je ku niebu. Dziewczyna kochała takie gesty piłkarzy. Prawie się nie zorientowała, że jest już po meczu, deszcz nadal dawał o sobie znać. Channel szybko ruszyła ze swojego miejsca. Mes schodził już powolutku z boiska. Popatrzył się w stronę sektora gdzie siedziała dziennikarka. Channel zamarło serce. Zeszła niżej do miejsca bardziej widocznego. Wyszła z tłumu. Machała do niego jak głupia, ale on jej nie widział. Zniknął w tunelu.

Po 45-minutowym spacerze po mieście, Channel doszła do jakiegoś hotelu. Przed hotelem kłębiło się mnóstwo paparazzi i jakiś ludzi. Była cała przemoczona i smutna, jej iskierka nadziei się wypaliła, po tym jak Mesut ją zignorował. Próbowała się przedrzeć na stadionie do strefy autografów, ale się jej nie udało. Prawie się popłakała, chciała tupać nogami, ale zamiast tego wyszła ze stadionu, zostawiając go dawno za sobą i poszła przed siebie z naburmuszoną miną, krzycząc w środku siebie. Strumyki deszczu jej nie przeszkadzały. Przyzwyczaiła się do zimna, nie zwracała uwagi na samochody, które ją mijały. Deprecha chciała ją ukatrupić. Z obojętną miną podeszła bliżej hotelu. Zmrużyła oczy, żeby widzieć lepiej, bo chyba jej się przywidziało, to co właśnie zobaczyła. Objęła się rękami, było jej tak bardzo zimno. Jakiś czas potem przetarła oczy, brzegiem dłoni, czy naprawdę się nie myli? Serce waliło jej jak dzwon. Teraz była pewna. Przed hotelem, trochę dalej stał autokar reprezentacyjny Niemiec, ten sam co stał przed stadionem i ten sam co Channel widziała kiedyś w telewizji. Dziennikarka wzięła głęboki wdech i zaczęła biec w stronę wejścia. Z daleka nie było widać, że są to takie wielkie tłumy. Channel była za całym tłumem. W tyle. Skakała ale jej to nie pomagało. Zacisnęła pięści i wargi, i rzuciła się na wściekły tłum, żeby przedrzeć się bliżej. Chciała ich zobaczyć. Szarpała się przy czym słysząc swoje bicie serca. Wreszcie go zobaczyła. Mesut z drugiego końca rozdawał autografy z obojętną miną. Patrzył przed siebie, albo w kartkę, ale nie w oczy. Byli jeszcze inni piłkarze z Niemiec, ale Nel widziała tylko Mesa. Tylko on był w jej zakresie wzroku. Nadal obejmowała się rękami, patrzyła na niemieckiego piłkarza- pożerała go wzrokiem. Uśmiechała się do siebie w duszy. Czuła w brzuchu motylki. Gdy nagle deszcz znowu zaczął chlapać. Blond dziennikarka tylko odgarnęła swoje włosy z czoła i wytarła krople z twarzy. Mesut na ponowny odgłos deszczu stukający o ich mały daszek, podniósł swój wzrok. Spojrzał w prawo, złapał Channel na spojrzeniu. Zrobiło się jej cieplej. Uśmiechnęła się. Mesut miał taką minę jakby mu się przywidziało, chyba też myślał, że już nigdy jej nie zobaczy. Rozdawał resztę autografów i był coraz bliżej Channel. Piłkarz nadal nie wierzył własnym oczom. Fani krzyczeli i krzyczeli, ale im to nie przeszkadzało. Oni widzieli tylko siebie. Channel nie stała w pierwszym rzędzie, bo nie umiała się już bliżej przepchać, ale widziała go idealnie. Jak powoli podpisuję każdemu kartkę i przesuwa się w jej stronę. Gdy wreszcie stanął w oko w oko z Nel, uśmiechnął się do niej, znowu się cholernie peszył. Było widać, że nie umie powstrzymać kącików ust, żeby się nie uśmiechały. ”Hej”- powiedział wreszcie ruchem warg. Nel odpowiedziała tym samym. Dotykali się spojrzeniami. Channel nawet to nie przeszkadzało, że wyglądała jak zmokła kura, żyła chwilą. Mesut podpisał ostatki,
„Poczekaj chwilkę”- pokazał gestem dłoni. Channel nie wiedziała co on kombinuję. Mesut usunął się w cień, ale za 2 minuty był już z powrotem. Tłumy się już trochę rozeszły, ale nie było mowy o normalnej rozmowie. Nadal panował straszny hałas. Inni ludzie odchodzili to nowi zaczęli się wpychać. Mnóstwo ludzi czatowało na autografy innych, albo chociażby dotyk. Dziennikarka z całych sił przepchała się do przodu, Mesut z koncentrowaniem podszedł i wyciągnął rękę. Zrobił to tak, że nikt nawet tego nie zauważył. Jego dłoń po wędrowała do dłoni Channel. Zostawił w niej liścik zwinięty w kostkę i uciekł do środka hotelu przed fanami. Dziewczyna wycofała się do tyłu, wyszła z tłumu na chodnik. Rozwinęła wiadomość podekscytowana: „Po twojej lewej, za budynkiem jest tylne wejście. Zaczekam tam na ciebie. M” 
Mesut chyba lubi liściki- wiadomości pisać...słodko.
Nogi same poniosły ją do tylnych drzwi, które już były uchylone. Dopiero teraz Channel zauważyła, że zaczęło się ściemniać. Podeszła do uchylonych drzwi i zapukała dwa razy, bo Mesut chyba się zamyślił. Od razu uchylił szerzej drzwi, wpuścił dziennikarkę do środka.
-Miło cię znów zobaczyć moja dziennikarko. – uśmiechnął się.
Czy on właśnie nazwał mnie swoją? Ochhh.....
Channel poczuła ciepło padające z korytarzu i ciepły oddech piłkarza. Uśmiechnęła się, teraz poczuła się trochę zawstydzona. Była cała przemoczona.
-Zmarzłaś. –odezwał się przystojny Mes. – Choć, dam ci coś suchego do ubrania. –uśmiechnął się i objął ramieniem dziewczynę. – Mam tylko nadzieję, że się nie przeziębiłaś. –skończył. Channel odwzajemniła uśmiech. Szli korytarzem, Nel czuła się, jak mała dziewczynka w ojcowskich ramionach, tak bezpiecznie. Chłonęła jego zapach, dotyk. Chyba znalazła swoje miejsce na ziemi.  

6 komentarzy:

  1. I znowu kończysz w takim momencie.. Ukatrupić to za mało ;D Piękny rozdział!!!!!! Spotkali się?! Jednak.. a ja nadal w to nie wierzę. Mesut jest dla niej taki... opiekuńczy. Wspaniały! Tylko ja znowu muszę się główkować co będzie dalej. A na pewno coś się wydarzy. Jak w każdym rozdziale ;) Czekam, czekam, czekam! I dopinguję w dalszym pisaniu. Idzie Ci świetnie! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy czytam Twoje komentarze, zawsze nie umiem przestać się uśmiechać:D Postaram się napisać jak najszybciej ;)

      Usuń
  2. Bym zapomniała... Świetny wygląd bloga!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak dla pewności,że wiesz, informuję tylko, że po dłuuuugim czasie dodałam nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj :) To dużo dla mnie znaczy...