2012-11-15

Rozdział szesnasty: List.

     Dziewczynę, którą mylnie nazywali Lena, leżała w łóżku przytulona w poduszkę w serca. W oczach miała łzy. Wspominała to, co zrobiła przed godziną. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać z tego powodu. Po prostu się pogubiła. Z pracy wróciła do domu i usiadła na drewnianym krześle w kuchni. Nadał łamała sobie głowę wspomnieniami. Była wściekła na siebie, na piłkarza a później już na cały świat. Musiała coś z tym zrobić, odciąć linę, żeby nie pójść na dno. Musiała wypłynąć na powierzchnie, by się nie utopić. Wzięła czystą kartkę i czarne pióro. Na papier wylała wszystkie swoje uczucia, które od kilku tygodni ją nękały. Całą złość. Nienawiść. Smutek. Tęsknotę. Ból. Nieszczęście. Żal. Kapały jej łzy, gdy pisała.

"Dlaczego w tamten dzień zaprosiłeś mnie na kawę? Dlaczego? No powiedź, dlaczego?! Bo byłam pod ręką? Czy byłam tylko twoją rozrywką? Powiedź: nie. Dlaczego mi to zrobiłeś? Czemu zadałeś mi ból? Czemu mnie sobą zaczarowałeś? Moje życie jest w okruszkach, a ty zapomniałeś o moim istnieniu, ty... ty... nie mogę. Moje serce nadal jest po twojej stronie, ale nie ciesz się  za długo. Bo to minie. MINIE. Wszystko mija... deszcz, śnieg, przypływ wiatru, sen. Byłeś moim wyśnionym marzeniem, a zmieniłeś się w koszmar. Serce mi kuśtyka i ma czkawkę. Nawet nie wiem, jak to nazwać to co teraz czuję. Miłość? Nienawiść? A ty co czujesz? Powiedź: To samo. Dlaczego.... powiedź. Może herbaty? Przez ciebie nie mogę pić czaju ani jeść malin. Piłką nożną już rzygam. Widzę żółte kropki, jakbym wypiła 2 litry wódki.... a przecież nic nie piłam. Może się mylę, ale nie mam po co żyć, jeśli się mną bawiłeś przez ten cały czas, i nic dla ciebie nie znaczę. Powiedź: Nie. A co to miało być, z tym doktorem? Martwiłeś się o mnie? Nie potrzebnie, przecież jestem zdrowa, tylko lekko stuknięta. Mam obsesję, obsession. Na twoim punkcie, ale nie rozumiem dlaczego. Ukradłeś mi coś, tylko nadal nie wiem co takiego. Może dumę? Nawet nie wiesz, jak za tobą tęsknie. Cholernie. Bardzo. Jeśli mogłabym ci powiedzieć, jedno zdanie, brzmiało by ono tak: Mam ochotę na dobry film, ciepłą herbatę i Ciebie obok. Tak, po prostu. 
Odpowiedziałbyś wtedy: Herbata już prawie gotowa.
Wtedy mogłabym chyba już umrzeć, umarłabym z uśmiechem na twarzy. A może z cierniem w sercu? Wolałabym się nie urodzić, niż tak cierpieć, jak cierpię teraz. Czuję się, jakbyś objął mnie... wokół szyi ... drutem kolczastym. Dlaczego mi to robisz? I te czułe słowa na facebook'u. Co jeszcze? Twoja gościnność. Miłe słowa. Muszę kiedyś napisać książkę o nas, nas, którego nigdy nie było, ale miłość czuło się na kilometr. Teraz wakacje, czas o sobie zapomnieć, wypruć siebie z serca i duszy. Wypluć i zdeptać. Pamiętaj, że niebezpiecznie jest myśleć, że coś trwa wiecznie. Nie legalnie cię kocham i cię nienawidzę. Strzępy nadziei i romansu. Historia przekonań, historia o NAS."

Skończyła. Jeszcze tylko się podpisała, jakby był to list do niego: Channel, dziewczyna z mikrofonem.
Napisała datę. Postscriptum zostawiła puste. Podeszła pod zlew i podpaliła zapalniczką druk. W oczach odbijał się jej płomyk. Zaczekała, gdy cała kartka stała się czarnym popiołem.
Channel leżała w łóżku, cały ciężar, tak jakby z niej zszedł. Czuła się lepiej, ale nie mogła wstać. Coś trzymało ją w łóżku. Przytuliła się mocniej do poduszki. Stała się pusta. Wtem do pokoju weszła Marina.
Marina od czasu, gdy Nel zachorowała na anemię i prawdopodobieństwo anoreksji, miała klucze do jej mieszkania, więc nie zdziwiło ją, jej wizyta. Dzisiaj włosy miała rozpuszczone.
-Coś ty taka blada. - odezwała się Marina. Położyła rękę na czole dziewczyny. Nie miała gorączki.
Channel uśmiechnęła się.
-Dobrze się czujesz? - Zapytała przyjaciółka, lekko się niepokojąc.
-Tak. - znów się uśmiechnęła.
-Do dobrze. - mówiła. - Zabieram cię ze sobą. - otworzyła szafę Nel.
-Gdzie? - Channel nie wiedziała o co chodzi. Nie miała ochoty wychodzić z łóżka.
-Jak to gdzie? Na zakupy! Coś ostatnio, odmawiałaś mi często tego wypadu. Na prawdę jesteś pewna, że wszystko okej? - skończyła i zaczęła szperać w szafie.
-Tak, wszystko w porządku, ale nie chcę nigdzie wychodzić. - mówiła Channel, nadal przytulona do poduszki. Chciało się jej spać.
-Ta... przestań. Ładna pogoda, a nowe ciuchy na wakacje się przydadzą. Nie zaprzeczysz. - uśmiechnęła się.
-Ta, tylko, że ja nigdzie nie jadę.
-Jak to?
-Tak to.
Marina przestała szperać w szafie, zaczęła wszystko z niej wyrzucać.
-Co ty robisz? - Na Channel nie zrobiło to wielkiego wrażenia.
-Robię ci jeszcze większy bałagan niż miałaś. No weź, mała. Chodź na zakupy. Obiecuję, że później pomogę ci posprzątać ten bajzel. - Marina chciała wziąć ją podstępem.
-Czy to szantaż? - zapytała Channel.
-Może. - Marina puściła jej oczko. Channel ziewnęła i wstała z łóżka. Przecież co nie robi się dla przyjaciółki. Ruszyły na shopping. Spędziły tam prawie trzy godziny, brunetka kupiła sobie nowe buty, strój kąpielowy i kilka par spodni i bluzek. Blondynka na początku nie chciała kupić nic, ale jak to kobieta, kupiła więcej niż planowała. Nabyła kilka sukienek, (prosto na plaże) bikini i okulary przeciw słoneczne. Czuła się wyśmienicie, jakby stary duch Channel wrócił na swoje miejsce. Gdy wracały z miasta, skoczyły jeszcze na lunch. Nel miała nawet apetyt, wszystko ze smakiem zjadła, zostawiając tylko okruszki na talerzu. Marina cieszyła się razem z nią z tego i z wakacji. Śmiały się do siebie, tak samo, jak kilka lat wcześniej.
-To jedziesz ze mną w góry? - zapytała Marina, popijając sok pomarańczowy.
-Nie wiem. - odpowiedziała.
-Ale dziewczyno, chyba mi nie chcesz powiedzieć, że będziesz całe lato w domu siedzieć. - uśmiechnęła się.
Wyjęłaś mi to z ust.
-Nie. - skomentowała kłamstwem blondynka.
-Ta. - Marina pociągnęła łyk soku z parasolką i mówiła dalej. - Zabaw się. Teraz jest czas błogości, żeby zapomnieć i się rozerwać. - skończyła.
Channel nie była pewna, czy chcę gdzieś jechać. Zawsze wolała morze od gór, ale tu nie o to chodziło. Kuło ją serce- wiatr znów przywiał do niej wspomnienia. Myślała, że tak szybko się od tego uwolni.
-Okej, jak chcesz. Iza chciała z tobą o czymś pogadać, przyjdzie do ciebie wieczorem. - uśmiechnęła się i poprawiła dekolt, bo właśnie przechodził jakiś blondyn chodnikiem za szybką restauracji.
O czym chcę ze mną pogadać? - głowiła się do wieczora. Wieczorem przyjęła Izę, z otwartymi ramionami.
Usiadły na kanapie z popcornem przed telewizorem, Channel miała kolana przy brodzie.
-Brakuję tylko okularów 3D. - śmiała się Iza. Channel uśmiechnęła się. Zaczęły rozmawiać serio. Iza swoje marchewkowe włosy spięła w warkocz i usiadła po turecku. Już miała zaczynać, gdy nagle coś ją rozproszyło.Odezwała się.
-Hej, skąd masz taką fajną koszulkę? - wskazała palcem. Na fotelu wisiała piłkarka koszula z RM.
Zupełnie o niej zapomniałam!!!
Jednak nie było mowy o wymazaniu tego ze swojej pamięci, zawsze coś musiało jej przypominać o tej sprawie.

3 komentarze:

  1. Jejku, każdy kolejny rozdział jest jeszcze piękniejszy! Ten list?! On.. on po prostu.. był genialny, calusieńki! Czytałam go trzy razy i chyba zaraz przeczytam jeszcze raz ;D Nie wiem, co mam więcej napisać, bo ten rozdział mnie zabił.. Dziewczyno, oby tak dalej! Trzymam kciuki ;) I nadal jestem pełna podziwu. Jak już wiesz, czekam z niecierpliwością na kolejny ;D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak. przeczytałam jeszcze raz i jestem pewna, że za godzinę znowu tu zajrzę i znowu przeczytam ..;) Szok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, dzięki;D schlebiasz mi koleżanko ;) zacznę pisać następny rozdział jeszcze dzisiaj, albo jutro :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj :) To dużo dla mnie znaczy...